top of page

Życie i/lub śmierć




Obchodziliśmy niedawno święto w którym nasza uwaga odrywa się na chwile od życia i przechodzi w stronę śmierci. W Polsce skupiamy się głównie na obchodzeniu Święta Zmarłych, a tu gdzie teraz jestem, czyli w USA głównie na Halloween. Ten czas skłania mnie co roku do wielu refleksji. Z kilku powodów. Wracam wtedy do rzeczy, które mnie spotkały. Teraz w wieku 30 lat czuję, że dla mnie ten dzień to nic innego jak element procesu oswajania śmierci i przygotowanie, nawet tak symbolicznie do akceptacji faktu, że jestem śmiertelny. Kontrast obchodzenia święta zmarłych tutaj w USA versus to co przeżywam w Polsce dało mi impuls, aby przejść (tym razem odrobinę szerzej) przez złożony proces oswajania śmierci w naszej kulturze. Mój zasób to to, że trochę czytam, mam 30 lat i doświadczyłem w moim życiu dwóch ogromnych strat najbliższych mi osób (ale o tym więcej trochę później). W tym roku zmarł również Jurek, bohater mojego reportażu co osobiście bardzo przeżyłem. Zmarł w samotności, borykające się z wieloma trudnościami. Podczas jego pogrzebu na którym było 3 osoby zadawałem sobie szereg pytań dotyczących życia i śmierci. Refleksje te za chwilę rozwinę. Każdego roku, od 15 lat, czyli pierwszej straty - mają dla mnie trochę inny wymiar. Cały czas to we mnie pracuje i jest to wynikiem tego, że po prostu przestałem od tego uciekać. Jeśli ktoś kiedyś Wam powie lub powiedział, że żałoba trwa lub powinna trwać rok i koniec, odbębnione - to jest duża szansa, że ten ktoś jest bardzo głupi i czerpie swoją wiedzę tylko z popularnych portali internetowych, a nie doświadczenia, nigdy straty w pełni nie przeżył, albo skutecznie ją wyparł, żeby się nie rozsypać. Śmierć i proces naszego przygotowania, czy raczej oswajania się z nią ma wiele form i pracuje z nami bardzo, bardzo głęboko. W końcu to nasz największy lęk i niekiedy nasza największa siła napędowa.

Kultura W społeczeństwach takich jak nasze, gdzie dostęp do zaawansowanej opieki zdrowotnej jest coraz bardziej powszechny, a ludzie żyją coraz dłużej, śmierć wydaje się być postrzegana jako coś, czego należy unikać lub opóźniać za wszelką cenę.


Chociażby wprowadzenie zaawansowanych procedur medycznych i technologii, takich jak utrzymanie życia przy wsparciu respiratora, może prowadzić do unikania rozmowy o śmierci.

Masowe media i reklamy promują kulturę młodości i piękna, co może prowadzić do wypierania starzenia się i myślenia o śmierci. I nie da się ukryć, że kropla drąży skałę i może to wpłynąć na sposób, w jaki społeczeństwo postrzega proces starzenia się i konieczność przystosowania się do nieuniknionej śmierci.


W niektórych kulturach i społeczeństwach, szczególnie bardziej rozwiniętych, takich jak nasze, temat śmierci jest traktowany jako tabu i rozmawianie o nim jest uważane za nieodpowiednie. To może skutkować brakiem wiedzy i umiejętności radzenia sobie ze śmiercią oraz brakiem planowania przyszłości w kontekście jej nadejścia. Często śmiejemy się ze starszych osób, kiedy słyszymy, że planują jak będzie wyglądał ich nagrobek, ale kiedy zapytałem ich czemu to robią - odpowiedzieli właśnie, że to pomaga im oswoić się z myślą, że są lepiej przygotowani na nieunikniony koniec. Dla wielu z nas, młodych ten dzień to nic innego jak okazja do odpoczynku od pracy i życia w jakie jesteśmy uwikłani. Coraz częściej nie jest to okazja do pochylenia się nad tematem śmierci samym w sobie.

Mimo, że śmierć jest cały czas obecna, właśnie m.in przy okazji takich świąt jak te, nadal wydaje mi się, że trzymamy ją pod kontrolą, na “zdrowy” dystans. I żeby nie było, nie neguje tego wszystkiego co wymieniłem wyżej, ale zadaję sobie pytanie - co z akceptacją? Akceptacja daje dużo wytchnienia. Co takiego nas w akceptacji przeraża? Pogrzeby, rozmowy o zmarłych, czy takie święta jak Wszystkich Świętych, szczególnie w Polsce to raczej smutny obowiązek niż okazja aby spróbować zaakceptować zmiany, na które nie mamy aż tak dużego wpływu jak nam się wydaje. Patrząc dziś na dwie różne kultury, włączając pryzmat moich osobistych dotychczasowych strat i lęku przed śmiercią zadaje sobie pytanie - dlaczego mimo postępu odczuwamy tak dużą bezsilność? Czy to właśnie jest jego ceną? I przede wszystkim co stało się z naszym procesem oswajania śmierci? Coraz bardziej dominuje wyparcie.


Życie

Zacznę jednak od początku. Początkiem każdej śmierci są oczywiście narodziny. To początek życia, czyli jak to określił Krzysztof Zanussi “śmiertelnej choroba przenoszona drogą płciową”. Narodziny to bardzo radosne wydarzenie. W różnych kulturach istnieją różne obrzędy związane z narodzinami. Na przykład, w Japonii tradycyjny obrzęd o nazwie "Oshichiya" ma na celu ochronę nowo narodzonego dziecka przed złymi duchami. Swoją drogą to Kraj z najdłuższą średnią życia. All the best to the ghosts. Narodzin jest znacznie więcej niż zgonów. Codziennie na świecie przychodzi na świat około 385,000 nowo narodzonych.

Cykl życia człowieka obejmuje kilka kluczowych etapów. Dla większości ludzi zaczyna się on od narodzin, a kończy na śmierci. W międzyczasie mamy okres dzieciństwa, młodości, dorosłości i starości. W różnych kulturach te etapy życia są celebrowane i uznawane za istotne w życiu jednostki.

W międzyczasie jesteśmy świadomi faktu, że życie kończy się śmiercią, co powinno wpływać na myślenie o tym cyklu. Chociaż w niektórych kulturach, takich jak hinduizm, cykl narodzin i śmierci jest postrzegany jako część reinkarnacji, gdzie dusza wciela się w nowe ciało po każdej śmierci. Prosta biologiczna definicja życia mówi, że życie to stan, w którym organizmy posiadające komórki wykazują aktywność metaboliczną, rosną, rozmnażają się i reagują na zmiany w otoczeniu. Życie jest oparte na procesach biochemicznych i genetycznych, które pozwalają na zachowanie i przekazywanie informacji genetycznej z pokolenia na pokolenie. I to tyle. Pić, jeść, spać. Więcej zabawy pojawia się gdy zadamy pytanie - czym jest sens tego życia? W wyniku ewolucji hipokamp, czy przedczołowa część mózgu zaczęły pomagać nam nie tylko z planowaniem, kontrolą i oceną tego co się w około nas dzieje, ale również pozwoliło nadawać wszystkiemu sens. Pytanie o sens to chyba najczęściej zadawane pytanie. Szczególnie w momencie gdy pojawia się perspektywa śmierci. Bez wątpienia to temat z pozoru prosty jest jednym z najbardziej złożonych. Przez wieki zajmuje wielkie umysły filozofów, artystów, naukowców i ludzi w ogóle. Dlaczego pisze o sensie życia? Sen życia to nasz ogromny zasób w kontekście oswajania śmierci.

Jean-Paul Sartre i egzystencjaliści twierdził,, że życie nie ma ustalonego sensu i to my sami nadajemy mu znaczenie poprzez swoje wybory i działania.
Filozofowie tacy jak John Stuart Mill koncentrowali się na idei maksymalizacji szczęścia i redukcji cierpienia jako sensie życia.
W ramach różnych religii, takich jak chrześcijaństwo, islam, hinduizm czy buddyzm, sens życia może wynikać z oddawania czci Bogu lub dążenia do osiągnięcia duchowej doskonałości.
Z naukowego punktu widzenia, sens życia może być bardziej związany z celami ewolucji, takimi jak przetrwanie i rozmnażanie.
Ewolucjoniści argumentują, że naszym celem jest tylko przekazywanie naszych genów kolejnym pokoleniom.
Humaniści często kładą nacisk na rozwijanie relacji społecznych, wspieranie innych ludzi i tworzenie znaczenia poprzez współpracę i empatię.
Artyści często wyrażają swoje refleksje na temat sensu życia poprzez twórczość, tworząc dzieła sztuki, które pomagają im odkryć samych siebie. Nie próbują znaleźć sensu, a raczej wprowadzają się w wir życia, aby odpowiedź znaleźć lub nie.

Mi jednak najbliżej do definicji z książki "Człowiek w poszukiwaniu sensu" autorstwa Viktora E. Frankla. To jedno z najważniejszych i najbardziej wpływowych dzieł z dziedziny psychologii i filozofii życia. Frankl, austriacki neurolog i psychiatra, opisuje swoje doświadczenia jako więzień w obozie koncentracyjnym podczas II wojny światowej i wnioski, do których doszedł na podstawie tych traumatycznych przeżyć.

Frankl twierdzi, że kluczem do przetrwania i odnalezienia sensu w życiu, nawet w ekstremalnie trudnych warunkach, jest odnalezienie głębokiego celu i sensu w życiu. Twierdził, że ludzie potrzebują znaczenia, aby być szczęśliwymi i zdolnymi do przetrwania, i że brak sensu jest jednym z głównych źródeł ludzkiego cierpienia. Centralnym punktem jego filozofii jest "logoterapia", co oznacza terapię znaczeniową. Frankl twierdzi, że ludzie powinni szukać znaczenia w swoim życiu poprzez odnalezienie swojego własnego celu i pasji. Twierdzi, że sens życia nie jest narzucony z zewnątrz, ale jest konstruowany przez jednostkę na podstawie jej własnych wartości i przekonań. Zdawałoby się, że dziś w otaczającym nas z każdej strony możliwościami świecie - odnalezienie własnej drogi nie powinno stanowić problemu.

Czy doświadczanie śmierci pozowoli nam na odnalezienie sensu? Wydaje mi się, ze tak. Według Frankla, sens życia jest indywidualny. Frank sugeruje pytać siebie, "Dlaczego jestem na świecie?" i skupiać się na odnalezieniu swojego własnego celu życia. Odnalezienie sensu może być szczególnie ważne w obliczu cierpienia i tragedii, ponieważ może pomóc jednostce przetrwać i odnaleźć nadzieję, nawet w najbardziej trudnych okolicznościach.

Podobno wystarczy odrobina cierpliwości i odpowiedź na to pytanie po prostu przyjdzie.




ŚMIERĆ



Śmierć, czyli z punktu widzenia żyjących - strata - jest nieodzowną częścią życia, ponieważ wszyscy kiedyś tracimy coś lub kogoś ważnego. Może to być utrata bliskiej osoby, pracy, zdrowia, czy nawet marzeń i planów. Strata jest bolesnym doświadczeniem, które bardzo wpływa na naszą psychikę i postrzeganie świata.

Każdego dnia na całym świecie umiera około 150,000 osób. 150 Tysięcy ludzi. Ta liczba może wydawać się ogromna, ale kiedy spojrzymy na to z perspektywy populacji globalnej to odsetek zgonów :

  • dziennie wynosi około 0.0019%

  • rocznie wynosi około 0.7089%.

Tyle matematycznie warta jest nasza globalna strata. To nawet nie jest 1%. Jeśli do matematyki dodamy jeszcze warunek, że nas bezpośrednio ta śmierć nie dotyczy to liczby te stają się bardziej “zrozumiałe”. Jednak z drugiej strony to 150 000 tragedii dla bliskich. Co najmniej tyle złamanych serc i tyle samo strat, smutków i “nowych”, a na pewno innych żyć dla tych którzy tu jeszcze zostali. Na przykład, kiedy tracimy bliską osobę, odczuwamy żal i smutek. To jest rodzaj straty, który pociąga za sobą proces żałoby.


OSOBISTA STRATA

Uczyłem się właśnie do sprawdzianu z niemieckiego. Szło mi okropnie. Byłem zagrożony, mogłem nie zdać. Katastrofa. Z co najmniej dwóch powodów. Nienawidziłem niemieckiego i byłem przez ostatnie pół roku po ludzku zmęczony. Miałem wtedy około 16 lat. Od 6 miesięcy, czyli od śmierci dziadka nie mogłem znaleźć swojego miejsca. Był mi w końcu jak ojciec. Umierał powoli, miałem czas żeby się przyzwyczaić, ale nie docierało do mnie jeszcze, że dziadek tak na serio umarł. Plus miałem ważniejsze sprawy. Łatwiej nam w domu, żyło się w poczuciu, że nie stało się nic wielkiego. Mało rozmawialiśmy o śmierci w ogóle. Nawet jak dziadek zachorował wiedzieliśmy, że to powoli jego koniec - udawaliśmy, że jest okej. Taka była prawda. Udawaliśmy przed sobą nawzajem, przed sobą samymi i przed dziadkiem, że wszystko dzieje się normalnie, tak jak ma się dziać. Do mamy i babci chyba też to nie docierało. Były obok, ale tylko fizycznie bo psychicznie na pewno były też gdzieś daleko stąd. Skąd moja pewność, że były gdzieś indziej? Swój swojego pozna. Dużo czuje, a wtedy mimo pustki czułem, że odłączyliśmy się od siebie po stracie dziadka. Zupełnie odwrotnie niż mi się wydawało. Spodziewałem się, że naturalne będzie scalenie. Tymczasem każdy próbował nie obciążać swoim smutkiem innych. Babcia twierdziła, że radzi sobie najlepiej. Była mega spokojna, odprawiała swoje modlitwy, szybko przeszła do rutyny swojego życia. Bacia z dziadkiem bardzo często się kłócili. Po pogrzebie mówiła, że nie tęskni. Pomyślałem wtedy - kurczę, a może jej tak naprawdę ulżyło? Byłem na nią zły. Kochałem dziadka, ale z drugiej strony przytłaczała mnie ta sytuacja i trochę jej zazdrościłem. Bo faktycznie wydawała się niewzruszona. Chociaż, coraz częściej babcia zaczęła wychodzić na ulicę i wołać dziadka na obiad. Tak po prostu. Potem wracała do kuchni i udawała, że nic się nie wydarzyło. Jadła obiad sama przy stole. Ostatnio na dodatek babcia trafiła do szpitala. Coś z układem pokarmowym. Nic groźnego, ale zostawili ją na 3 dniową obserwacje ze względu na wiek i historię różnych chorób.


Mama nie radziła sobie najlepiej. Było mi jej szkoda, ale równolegle byłem na nia zły, że nie umie mi pomóc. Nie wiedziałem jak mogę pomóc sobie, a co dopiero jej. Czułem bezradność. Jeszcze na dodatek było wtedy tak bardzo ciemno, bolał mnie tego wieczora brzuch, było zimno i ten niemiecki. To cholerne zagrożenie.

Na pogrzebie dziadka nie płakałem, byłem ogólnie - neutralny. Byłem z tego bardzo dumny. Pamiętam jak bardzo bolało mnie ciało przywieźli trumnę do domu. Nie płakałem, ale czułem jak wszystko mnie boli. Coraz bardziej mnie boli. Bliscy klepali mnie po plecach, mówiąc, że jestem dzielny. Więc jako człowiek, zagrożony z niemieckiego, który nie wiedział co robić byłem jeszcze bardziej dzielny. W końcu znalazłem sposób na oswajanie śmierci. Nie będę o niej myślał. Siedzieliśmy w domu z mamą gdy nagle zadzwonił telefon. Gdy mama odebrała okazało się, że z babcią, która była w szpitalu jest niespodziewanie źle. Ku*wa, jeszcze tego brakowało. I tak nie mogłem skupić się na nauce. Przez telefon nic nie chcieli powiedzieć mamie, ale kazali przyjechać. Ja oczywiście dzielnie zostałem. Nic wielkiego, a że jestem dzielny to przypilnuje domu i ogarnę niemiecki. Zanim mama pojechała do szpitala, okazało się, że babcia już nie żyje. Nikt się tego nie spodziewał. Podobno nawet lekarze. Odebrałem telefon od mamy i kompletnie, ale to kompletnie nie wiedziałem co zrobić. Pomyślałem automatycznie: okej dobra, to już było - będę dzielny. Wróciłem do niemieckiego. Po pobudce poczucie pustki wypełniało cały wszechświat. Wszystko było neutralne, szaro, czarno - białe. Nie było nawet słuchać muzyki. Na pogrzebie babci rozsypałem się na wiór. Dotarło do mnie, że tak nie może być bo nie jestem już silny i dzielny. Cały pogrzeb próbowałem z powrotem wcisnąć się w ten ciasny kostium z napisem "Dzielny Patryk, daje radę" Udało się. Wróciłem do bycia dzielnym i o śmierci już w ogóle nie rozmawiałem. Szliśmy dalej. Rodzina się całkiem od siebie oddaliła, ale wszyscy żyli, robili to co do tej pory. Było względnie okej. Każde święto zmarłych było za to mega smutne. Nie rozumiałem nic, a przecież ja też kiedyś umrę. To dobijało mnie jeszcze bardziej. Minęło 13 lat do śmierci dziadków i dopiero terapia uświadomiła mi, że wyparłem śmierć najbliższych mi osób jak i ogólnie kontekst śmierci jako czegoś co jest naturalnym elementem życia. Nie było dla mnie sensu życia skoro kończy się to śmiercią, nie było dla mnie śmierci w kulturze, wokoło mnie. Było mi z tym nawet dobrze.

ŻAŁOBA

No właśnie. W procesie żałoby w psychologii występuje coś takiego jak "wyparcie". Wyparcie to jeden z bardzo znanych mi mechanizmów obronnych. Stosujemy go, aby radzić sobie z trudnymi emocjami i myślami. Jest to mechanizm obronny polegający na najczęściej nieświadomym odrzuceniu lub wyeliminowaniu myśli, uczuć lub wspomnień, które są trudne lub bolesne. W moim przypadku, nie chodziłem na cmentarz, nie rozmawiałem o śmierci, nie obchodziło mnie to.


W kontekście żałoby, wyparcie może występować, gdy próbujesz unikać myślenia o utracie lub zmarłej osobie, czyli dokładnie to co ja robiłem przez 13 lat. Możemy wtedy chcieć uciec od uczucia smutku, bólu czy lęku związanego ze stratą, co prowadzi do ignorowania lub tłumienia tych uczuć. Jaki ponosimy wtedy koszt? Nie mamy szansy na wyrażenie i przetwarzanie swoich emocji. Utwardzamy się.


Zajęło mi to 13 lat, aby zrozumieć, że wyparcie jest naturalnym mechanizmem obronnym, który może i pomaga nam w chwili kryzysu zachować psychiczną równowagę, ale nie miałem świadomości jak długotrwałe stosowanie wyparcia może prowadzić do problemów. Wyparcie może utrudnić nam przetworzenie straty i osiągnięcie akceptacji. W takich przypadkach profesjonalna pomoc psychologiczna może być korzystna, aby pomóc osobie w procesie żałoby i w bardziej zdrowy sposób radzić sobie z trudnymi emocjami.


Żałoba to po prostu, naturalny proces, a przeżycie i wyrażenie swoich uczuć jest często bardziej zdrowym sposobem radzenia sobie z utratą i osiągnięcia akceptacji.

W literaturze psychologicznej opisano kilka etapów żałoby, które pomagają zrozumieć i nazwać różne uczucia i reakcje, jakie przeżywamy doświadczając straty. Warto zaznaczyć, że te etapy nie występują zawsze w określonej kolejności, i każda osoba może przechodzić przez nie indywidualnie. Niektórzy ludzie mogą również doświadczać tylko niektórych etapów lub przejść przez nie w sposób bardziej płynny. Oto klasyczne etapy żałoby według modelu zaproponowanego przez Elżbietę Kubler-Ross:

  1. ZAPRZECZENIE Na początku procesu żałoby możemy odczuwać szok i trudno nam uwierzyć w fakt straty. Może występować początkowe zdziwienie i niechęć do przyjęcia prawdy.

  2. GNIEW W miarę jak zaprzeczenie ustępuje, możemy zacząć odczuwać gniew. To uczucie może być skierowane w różnych kierunkach, włączając w to gniew na siebie, na innych, na świat lub nawet osobę, która odeszła.

  3. MARCHEWKA I KIJ (HANDEL) W tym etapie zaczynamy negocjować w jakiś sposób, aby odzyskać to, co straciliśmy. Może to objawiać się w formie modlitw, obietnic lub prób próbowania znalezienia sensu w zamian za utracone dobra.

  4. DEPRESJA To etap, w którym doświadczamy przygnębienia i smutku w związku ze stratą. To okres, w którym świadomość straty staje się bardziej wyraźna, a osoba zaczyna odczuwać emocje związane z żałobą.

  5. AKCEPTACJA Ostatni etap procesu żałoby to akceptacja. Zaczynamy akceptować fakt straty i stopniowo odnajduje spokój i równowagę. To nie oznacza, że zapomina się o zmarłej osobie, ale że naucza się żyć z tą stratą.

OSWAJANIE


Proces oswajania śmierci jest długotrwałym procesem psychologicznym, w którym stopniowo stajemy się bardziej świadomi swojej własnej śmiertelności oraz śmiertelności innych. Dlatego uważam, że ważne jest refleksyjne podejście do takich świąt jak wszystkich świętych. Łączenie tradycji radosnych. Nie będę ukrywał, że od zawsze z zaciekawieniem przyglądałem się Halloween i świętom poza granicami naszego kraju. Podobało mi się to, że śmierć “tam” celebrowana jest w sposób niemalże huczny, żeby nie powiedzieć - spektakularny. Przytłaczał mnie nasz przewlekły lokalny smutek. Czułem, że chce od niego uciec co dodatkowo powodowało wyparcie. Gdzieniegdzie ceremonie pogrzebowe są kojarzone jako coś pozytywnego. Weźmy np. Meksyk gdzie groby są pięknie ozdobione kwiatami i świecami, a rodzina i przyjaciele często gromadzą się, aby wspólnie modlić się, świętować życie zmarłego i dzielić się posiłkami, albo - Jazz Funeral w Nowym Orleanie. Na początku uznawane za bardzo kontrowersyjne, zyskuje coraz więcej entuzjastów. Podczas takiego pogrzebu, pochód zmarłego jest prowadzony przez zespół jazzowy, który gra energetyczną muzykę. Uczestnicy tańczą i śpiewają, celebrując życie osoby zmarłej. W buddyzmie proces oswajania śmierci to jedna z najważniejszych rzeczy każdego DNIA.. Zaraz po przebudzeniu praktykuje się tzw. medytacje śmierci (maranānussati) ma na celu przypomnienie o nietrwałości życia i potrzebie rozwijania ducha spokoju i zrozumienia. U nas śmierć na co dzień jest tematem, który nie zajmuje nas zbyt mocno. No chyba, że w telewizji znów będą nas straszyć kolejnym wypadkiem, katastrofą, albo zasmucą wieścią, że odszedł kochany przez nas artysta, którego zawsze mieliśmy słuchać, ale zaczynamy zajmować się jego twórczością dopiero po jego śmierci. Nie dyskutujemy w Polsce otwarcie na temat śmierci. Raczej towarzyszy nam poczucie lęku i traktowanie tematu po macoszemu. Święto zmarłych jest tego świetnym przykładem. Kończymy gdzieś na kilku dobrych wspomnieniach o zmarłych i co? Otrzepujemy się. Dajemy radę. Do pracy jutro. Trzeba dalej gdzieś iść. Tylko pytanie? Dokąd? W innych kulturach, takich jak nasza, oswajanie śmierci może być trudniejsze ze względu na społeczny strach i unikanie tematu śmierci.

Oprócz obrzędów pogrzebowych najważniejsze w kontekście oswajanie się ze śmiercią są właśnie święta zmarłych. Na świecie różnią się w zależności od kultury i regionu, ale mają wspólny temat - upamiętniania i uczczenia zmarłych. Odgrywają ważną rolę w procesie oswajania śmierci, ponieważ pozwalają nam wyrazić swoją żałobę, uczcić pamięć o zmarłych oraz podjąć refleksję nad znaczeniem życia i śmierci. Oto kilka z tych najważniejszych świąt zmarłych:

  • Día de los Muertos (Dzień Zmarłych) - Día de los Muertos, obchodzone 1 i 2 listopada, to meksykańskie święto poświęcone pamięci zmarłych. Ludzie odwiedzają groby swoich bliskich, dekorują je kwiatami i świecami, a także ofiarowują ulubione jedzenie i napoje zmarłym. Charakterystyczne są kolorowe maski czaszek (calacas) i słodkie ciasteczka w kształcie czaszek i kości (calaveras). Święto to ma na celu uczczenie zmarłych oraz umożliwienie im powrotu na Ziemię, aby odwiedzić swoje rodziny.

  • Halloween w USA to bardzo popularne amerykańskie święto obchodzone 31 października. Ma swoje korzenie w starożytnych celtyckich obrzędach związanych z końcem lata i zbliżającym się zimowym okresem. Współczesne obchody Halloween obejmują tradycję noszenia kostiumów, wydrążania dyni, zwanych Jack-o'-lanterns, i zbierania słodyczy od drzwi do drzwi. W Stanach Zjednoczonych Halloween stało się komercyjnym świętem, które generuje ogromne zyski dla przemysłu dekoracyjnego i spożywczego. Dzieci w wieku przedszkolnym do szkolnego wychodzą w wieczór Halloween w strojach, odwiedzają sąsiadów, a ci obdarowują je słodyczami.


  • Wszystkich Świętych w Polsce to święto obchodzone 1 listopada. Jest to dzień, kiedy ludzie udają się na cmentarze, aby odwiedzić groby swoich bliskich, zapalić znicze i modlić się za zmarłych. To ważne i uroczyste święto, które ma na celu uczczenie pamięci zmarłych. Atmosfera tego dnia jest zazwyczaj poważna i refleksyjna. Ludzie starają się utrzymać tradycję odwiedzania grobów swoich przodków, aby zachować pamięć o nich. Obrzędy towarzyszące temu dniu obejmują modlitwy, składanie kwiatów i zapalanie zniczy, które rozświetlają cmentarze.


  • Pitru Paksha - Indie: To okres dwóch tygodni, który zwykle przypada w połowie września. Podczas Pitru Paksha, hindusi składają ofiary żywności i modlą się za dusze swoich przodków. Wierzą, że w tym okresie dusze zmarłych odwiedzają świat żywych, i starają się je usatysfakcjonować, aby uzyskać błogosławieństwo i pokój dla zmarłych. To święto ma na celu uczczenie przodków i zachęca do kontemplacji nad łańcuchem przodków i wspólnością ducha między pokoleniami.

  • Obon to japońskie święto obchodzone w sierpniu lub lipcu, w zależności od regionu. W trakcie Obon, wierzy się, że dusze zmarłych przodków powracają do swoich rodzinnych domów. Ludzie dekorują swoje domy, a także organizują festyny i festiwale. Jednym z charakterystycznych elementów jest tradycyjne tańce obon odprawiane przy grobach i ołtarzach.

  • W Rosji z kolei istnieje Dzień Pamięci (День памяти), który jest obchodzony 22 czerwca. To dzień poświęcony uczczeniu pamięci poległych żołnierzy w czasie różnych konfliktów zbrojnych, w tym wojny światowej, wojny domowej i wojny radziecko-fińskiej.

  • W różnych częściach Afryki, obchody mogą obejmować modlitwy, obrzędy i tańce ku czci zmarłych, aby uczcić ich pamięć i zapewnić duchową przewodnie w życiu codziennym. W niektórych regionach, takich jak Ghana, istnieją również festiwale ku czci zmarłych, gdzie przygotowuje się specjalne potrawy i dekoracje.

Święta zmarłych odzwierciedlają różnorodność kultur i tradycji na całym świecie, ale mają wspólny cel, od którego wydaje się, że zaczynamy odchodzić - uczczenia i pamięci zmarłych oraz wsparcia nas samych w procesie oswajania śmierci. Nie tylko terapia, ale przede wszystkim poczucie wspólnoty, czy takie wydarzenia mogą pomóc nam odkryć głębsze znaczenie życia i świata i oswoić się ze śmiercią zamiast jej unikać.

CO DALEJ?

Chodząc po ulicach Los Angeles, mając w sobie uczucia związane z moimi doświadczeniami, wiedzę na temat różnych podejścia do śmierci, siłę w nadawaniu życiu sensu - naszła mnie taka refleksja: bądźmy w tym razem. Z lękiem najlepiej rozprawić się po prostu oswajaniem go. Na początku wiadomo - nie jest łatwo, ale kiedy uczeń jest gotowy, pojawia się mistrz. Tak jak pisał Frankl, czy mówili buddyści - zamiast negocjacji i wyparcia, udawania które nie sprawdziło przede wszystkim w moim przypadku przez 13 lat, zaufaj procesowi oswajania samego siebie do czegoś co nieuchronne. Nadając swojemu życiu cel, przy tym oswajając śmierć. Jest mnóstwo okazji, i opcji (na przykład kalendarz z odliczaniem dni do końca, czy medytacja śmierci), ale dlaczego przynajmniej raz w roku nie warto poświęcić tego czasu na większą reflekcje?


To oswojenie, ta akceptacja, mogą naprawdę dać ulgę. Nie chciałbym umierać z poczuciem zaskoczenia, że to już i żałować, że nie traktowałem sprawy poważnie. Niezależnie od podejścia, zarzutu komercjalizacji świąt jak Halloween to dziś, po uświadomieniu sobie starty, przeżyciu żałoby - bliżej mi do pozytywnego celebrowania święta zmarłych. Pomaga to wyrazić nie tylko żal w pełniejszy sposób, ale i w pozytywny sposób pogodzić się ze śmiercią jako czymś co po prostu jest wpisane w nasze życie. Poza tym, chciałbym dostać cukierka w chwili własnej śmierci i chyba też było by miło, jakby moi bliscy podczas mojej śmierci cieszyli się z tego, że naprawdę było nam fajnie.


Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page